… a jako wiernego i roztropnego sługę
postawiłeś go nad rodziną swoją…
(Z prefacji o św. Józefie)
Zamierzam pisać o św. Józefie, którego postać jest nam całkowicie i wyłącznie znana z Ewangelii św. Mateusza i Łukasza. Poznanie więc tej postaci jest ściśle związane ze sposobem odczytania jej w Ewangelii. Najprostsze odczytanie polega na samym zestawieniu faktów, w których Józef bierze udział jako prawny małżonek Maryi i prawny też ojciec Jezusa. „Pater putathras” — mówi o nim liturgia — tj. ten, którego całe postępowanie czyniło w oczach ludzi ojcem Jezusa. Mniemanie otoczenia znajdowało pełne pokrycie w faktach prawnych, niemniej owo prawne ojcostwo Józefa w stosunku do Jezusa kryło w sobie całą tajemnicę wcielenia Syna Bożego oraz dziewiczego poczęcia Maryi, Józef był tym, który osłaniał te tajemnice, będąc ich równocześnie świadom, był pierwszym wtajemniczonym w dzieło Bożego wcielenia.
Nie sposób więc pozostać przy powierzchownym odczytaniu faktów związanych z narodzeniem Jezusa w Betlejem, z ucieczką do Egiptu, podczas której aktywna rola św. Józefa szczególnie się uwydatniła, oraz z całym prawie trzydziestoletnim „życiem ukrytym” Jezusa w Nazaret. Nie wiadomo zresztą, czy w ciągu tego trzydziestolecia przybrany ludzki ojciec towarzyszył Synowi Bożemu do końca. W każdym razie od momentu rozpoczęcia publicznej działalności przez Chrystusa Ewangelia nie wspomina o Józefie jako o żyjącym. Suma faktów, które składają się na życie tego męża, nie jest zbyt duża, posiadają one natomiast swoisty ciężar gatunkowy z tej racji, że każdy z nich pozostaje w ścisłej organicznej łączności z jednym zasadniczym faktem Ewangelii: z faktem wcielenia. Syn Boży jako człowiek przeżył większą część swoich ziemskich dni pod dachem domu cieśli z Nazaret, znajdował się jako dziecko pod jego opieką i na jego utrzymaniu, był towarzyszem jego zawodu, wreszcie „był mu poddany” — jak lapidarnie wyraża się św. Łukasz, stwarzając tym zwięzłym i prostym zwrotem inspirację dla wielu poczynań wyrastających z ducha Chrystusowego.
Możliwości odczytania postaci św. Józefa są więc bogate. Wypada zwrócić uwagę na to, co dostrzegła w tej postaci św. Teresa Wielka, reformatorka zakonu karmelitańskiego w XVI w. Kult św. Józefa przed nią podobno nie był specjalnie żywy i rozbudzony, w każdym razie nie tak jak np. kult św. Jana Chrzciciela czy apostołów. Św. Teresa potrafiła dostrzec w pełni szczególny związek tej postaci z całym stylem życia kontemplacyjnego, którego ona sama była wspaniałą wyrazicielką. Istotnie — skoro się głębiej zamyślić nad tym, że życie Cieśli nazaretańskiego upływało na co dzień, w tak niesłychanie bliskim kontakcie z tajemnicami Bożymi, w ojcowskim, a więc pełnym miłującej troski i pracowitym zapatrzeniu w Boga Wcielonego oraz w jego Matkę — wtedy łatwo uznać życie św. Józefa za idealny wręcz pierwowzór życia kontemplacyjnego. Za klauzurą obowiązki są bardzo zwyczajne, tryb życia na co dzień może się wydać monotonny. Jest to także życie ukryte i oparte na posłuszeństwie, a całe bogactwo tej formy ludzkiej egzystencji ujętej w ramy reguł tłumaczy się tylko od wewnątrz, tłumaczy się na zasadzie kontemplacyjnego zjednoczenia z Bogiem, którego się poznaje miłując i miłuje poznając. Słusznie więc domyśliła się św. Teresa z Awili, że taki też musiał być wewnętrzny styl życia Cieśli z Nazaretu, i dlatego tak chętnie Jemu poświęcała swe siostry oraz ich domy zakonne.
Od w, XIX zdaje się jednak przeważać w Kościele, w jego nauczaniu i liturgii, inny jeszcze sposób odczytania postaci św. Józefa. Akcentuje się nie tyle rys kontemplacyjny tej postaci, ile raczej jej rolę społeczną. Naprzód więc Józef jest głową rodziny nazaretańskiej, a rodzina — wiadomo — stanowi elementarną komórkę wszelkiego społeczeństwa, narodu, państwa, Kościoła. Po wtóre, będąc głową rodziny, pracuje na jej utrzymanie, utrzymuje ją zaś z pracy rąk — Ewangelia wyraźnie notuje, że był rzemieślnikiem, cieślą, a różne okoliczności wskazują na to, że należał wraz ze swą rodziną do klasy ludzi ubogich. Postać Józefa-robotnika zaabsorbowała w czasach ostatnich liturgię tak bardzo, że nawet jakby przesłoniła tę ideę, która wraz z kultem Józefowego ojcostwa w rodzinie nazaretańskiej kazała widzieć w nim także opiekuna — poniekąd ojca — całego Kościoła. Ten, który był za swego życia ziemskiego opiekunem Chrystusa historycznego, musi być teraz w swym życiu chwalebnym opiekunem Chrystusa mistycznego, tj. Kościoła. Ta wspaniała myśl liturgii związana z dawniejszym świętem obchodzonym w środę po drugiej niedzieli po Wielkanocy (wraz z oktawą), myśl pełna głębi i zarazem jakiejś szczególnej wyrazistości teologicznej, teraz jakby ustąpiła na drugi plan wobec społecznej roli św. Józefa. Widać, że Kościół wciąż jest w trakcie odczytywania tej postaci, że wciąż odnajduje w niej bogactwa zrazu nieznane lub raczej nie ujawnione, dzieje ludzkości też na swój sposób do tego pomagają.
*
A teraz druga część tego rozważania: refleksje nad problemem mężczyzny. Postać św. Józefa dostarcza do nich szczególnej sposobności i materiału. Jest on jednym z wielu mężczyzn, którzy występują w Ewangelii, Wszyscy są w jakiś sposób związani z Chrystusem Panem, jedni znajdują się po Jego stronie, drudzy są przeciw Niemu — wszyscy zaś, chociaż narysowani zwięźle i fragmentarycznie, mają w Ewangelii swoje pełne życie. Nie są statystami, lecz aktorami zawartego w niej dramatu (może też na tym m, in. polega doskonałość Ewangelii jako dzieła literackiego). Mężczyźni występujący po stronie Chrystusa to przede wszystkim apostołowie, których widzimy jako grupę, a w niej dopiero wyróżniają się poszczególne indywidualności. Apostołowie mają w Ewangelii pewne wspólne „ustawienie”: są powołani i przeznaczeni do misji społeczno-religijnej, mają tworzyć i organizować Kościół, kontynuując dzieło Jezusa Chrystusa. Z racji tej misji odnajdujemy w nich również jakieś podobieństwo do postaci św. Jana Chrzciciela, który jako poprzednik Chrystusa spełniał rolę jak najbardziej apostolską, społeczno-religijną, chociaż w innym nieco wydaniu. W każdym razie cały ten zespół postaci związanych jak najbliżej z osobą Mistrza pozwala nam w pewien sposób widzieć i oceniać rolę mężczyzny w Ewangelii, a pośrednio w Królestwie Bożym na ziemi, w Kościele.
Jest to w tym ujęciu rola jak najbardziej aktywna i ,.zewnętrzna”. Mężczyźni przez swoją działalność nauczycielską i duszpasterską nadają zewnętrzne ramy społeczności zapoczątkowanej przez Chrystusa i trwale z Nim powiązanej. Oni też przejmują od Niego kapłaństwo i wyciskają przez to swoiste piętno na całym Kościele. Kościół jest instytucją ofiarniczą: jego główna funkcja życiowa polega na składaniu ofiary, a raczej na sakramentalnym przedłużaniu Ofiary raz złożonej. Do tego właśnie potrzebni są kapłani, następcy apostołów. Spadła też na nich cała odpowiedzialność za słowo, za prawdę głoszoną z mandatu Chrystusa — to jedna dziedzina owej duchowej walki, którą Kościół prowadzi w świecie, głosząc bowiem prawdę objawioną przez Boga. muszą jej głosiciele równocześnie stać w postawie zdobywczej i obronnej. Chrystus, powołując mężczyzn na apostołów, skierował ku zupełnie nowej dziedzinie właściwą im potrzebę walki, zmagania się i zdobywania. Przecież, jak uczy historia, mężczyźni z reguły byli żołnierzami i dowódcami.
W każdym razie, rozważając problem mężczyzny w Ewangelii — a pośrednio w Kościele, w Królestwie Bożym na ziemi — poprzez postacie apostołów i św. Jana Chrzciciela, musimy dostrzegać przede wszystkim te rysy, na które wskazano powyżej. Postać św. Józefa uzupełnia ów obraz. Rzecz znamienna: jest to postać jedyna w zestawieniu z kilkunastoma. Józef, oblubieniec dziewiczej Matki i opiekun Jej Syna, posiada zdecydowanie męskie rysy i męską rolę w Ewangelii. Jest obrońcą, ale przede wszystkim jest opiekunem. Ten rys opiekuńczy, ojcowski, wydaje się tylko bardziej elementarny, ale także bardziej podstawowy niż wszelka aktywność zewnętrzna, społeczna czy organizacyjna. Taki porządek sugeruje Ewangelia. Problem mężczyzny został w niej ukazany przynajmniej z dwóch stron; poprzez postaci apostołów i św. Jana Chrzciciela, ale również poprzez postać św. Józefa. Całość i pełnię uzyskujemy łącząc oba te aspekty i odnajdując jeden w drugim. Mężczyzna winien być nie tylko społecznikiem, organizatorem, głosicielem i obrońcą idei, ale także wśród tego wszystkiego ojcem i opiekunem. Inaczej nie urzeczywistnia całej moralnej pełni swej męskiej indywidualności.
Postać św. Józefa ma swój ogromny ciężar gatunkowy w Ewangelii, a ta rola mężczyzny, którą on sobą wyznacza, jest nie tylko przejawem naturalnego układu sił i stosunków panujących w życiu ludzkim, ale jest także przejawem i ego układu sił i stosunków, jakie panują w Królestwie Bożym na ziemi, w Kościele. Kościół zewnętrznie biorąc jest organizacją, społeczeństwem przejrzyście zorganizowanym; wewnętrznie jest rodziną Bożą dzięki wspólnocie celu i życia nadprzyrodzonego. Dlatego też wszelka zewnętrzna działalność społeczno-organizacyjna mężczyzny w Kościele musi być nasycona duchem ojcostwa czy opiekuństwa, w przeciwnym razie, mimo całej możliwej od zewnątrz wspaniałości, będzie przebiegać w wewnętrznej próżni. Patrząc zatem na problem mężczyzny w Ewangelii jako na całość, musimy myśleć zarówno o ojcostwie apostołów jak i o apostolstwie św. Józefa. W konsekwencji zaś można powiedzieć, że mężczyzna w Kościele wtedy jest „apostolski”, kiedy jest opiekuńczy — wtedy też spełnia w całym tego słowa znaczeniu swą rolę w Królestwie Bożym na ziemi.
Takie sformułowanie rzutuje na cały szereg dziedzin życia, chyba na wszystkie, w których bierze udział mężczyzna. Tłumaczy się w tym ujęciu z jednej strony ojcostwo duchowe kapłanów, duszpasterzy, zarówno samotników jak i społeczników, z drugiej strony zaś apostolstwo ojców rodzin, tylu ludzi codziennej pracy, na których barkach spoczywa odpowiedzialność za matkę i dziecko — podobnie jak na barkach Józefa z Nazaret. (Dodajmy, że istoty tej męskiej odpowiedzialności nie zmienia w zasadzie fakt, że i kobieta pracuje dziś zawodowo — to raczej tylko zwiększa potrzebę troski i postawy opiekuńczej, chociaż musi ona przybrać nieco inną formę niż wówczas, gdy kobieta pod tym względem nie była „zrównana” z mężczyzną.)
W relacji do Chrystusa oba te rysy męskiej osobowości znajdują pełną rację bytu: rys apostolski i rys opiekuńczy. Dzięki każdemu z nich mężczyzna jest w pełni sobą, a stosunki międzyludzkie i społeczne układają się prawidłowo i w sposób godny człowieka. W każdym bowiem z tych rysów męskiej osobowości zawiera się jakiś autentyczny pierwiastek miłości, altruizmu, dzięki któremu każdy człowiek — w tym wypadku chodzi o mężczyznę — znajduje się w harmonii z innymi, z całą ludzką rzeczywistością. Nie może natomiast z relacji do Chrystusa znaleźć racji bytu egoizm — on to właśnie wyklucza w strukturze męskiej osobowości oba te rysy, do których odkrycia doprowadzają mas refleksje nad Ewangelią — rys apostolski i opiekuńczy, znamię apostoła i ojca.
Trudno wysnuwać z powyższych rozważań jakieś wnioski zbyt szczegółowe. Równocześnie zaś trzeba przyznać, że to, do czego doszliśmy w rozważaniach skupionych na postaci św. Józefa, może mieć swoje zastosowanie w bardzo różnych sytuacjach. Moralność chrześcijańska oparta na Ewangelii ma charakter głęboko personalistyczny. Nie sprowadza się przede wszystkim do reguł, chociaż wiele znajdujemy w Ewangelii zdań o charakterze normatywnym, wiele przykazań, zaleceń, rad. Jednakże potężniejsza od nich jest wymowa żywych osobowości, które zmuszają do refleksji. Powiedziano już, iż Ewangelia nie ma statystów, lecz aktorów. Czy postać, osobowość, może być regułą dla innych? Bezpośrednio nie — lecz pośrednio jak najbardziej, dostarcza bowiem podstaw do przemyśleń o charakterze normatywnym, a jeszcze bardziej dostarcza bodźców wewnętrznych do naśladowania (naśladowanie nie ma nic wspólnego z naśladownictwem). Tak więc i postać św. Józefa przemyślana w szerokim kontekście Ewangelii nadaje się z pewnością do konfrontacji z życiem, owszem — z dzisiejszym życiem. Niegdyś wywołała zainteresowanie osób oddanych kontemplacji, ma jednak wszystkie dane po temu, aby wywołać zainteresowanie człowieka współczesnego uwikłanego w wir prac i obowiązków. Pozwala ona bowiem przybliżyć się zarówno do najgłębszych ludzkich wartości jak też i do myśli Boga: pozwala zrozumieć, kim jest mężczyzna w myśli Boga i kim być powinien. A to znaczy chyba więcej niż najbardziej szczegółowe reguły postępowania.
Bp. Karol Wojtyła
Tygodnik Powszechny, 1960, nr 12